czwartek, 30 lipca 2015

Niewdzięczne serce

Historia młodego mężczyzny. Był pobożnym człowiekiem niczym niewyróżniającym się od pozostałych. Któregoś dnia z przyczyn praktycznych postanowił udać się z samego rana na Mszę Świętą. Był to czas głębokiej przemiany i całkowitego oddania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję. Usłyszał wtedy również głos powołania do codziennego przeżywania Męki Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa oraz łaskę do wytrwania w tymże powołaniu.
Przez następne miesiące, ten młody mężczyzna stał się celem najpiękniejszych Bożych Darów. Oprócz łaski codziennej Eucharystii otrzymał szatę szkaplerzną, stał się Niewolnikiem Matki Bożej, uzyskał odpuszczenie grzechów z całego życia, rozmiłował się w kontemplowaniu Słowa Bożego oraz modlitwie różańcowej, dwukrotnie uczcił Matkę Jezusa w Nowennie Pompejańskiej. Otrzymał również od Boga asekurację w osobie kierownika duchownego.  W tych wszystkich przemianach żywo towarzyszyła mu jego narzeczona, której Pan Bóg udzielał równocześnie tych samych darów i czynił takie same znaki. Był bardzo szczęśliwym, ale jednocześnie grzesznym człowiekiem starającym się wsłuchiwać w głos Pana Jezusa.
Minął rok. Mężczyzna zaczął zadawać sobie pytanie: "Cóż ja właściwie otrzymałem do Boga?" Dalej mówił do siebie: " Chodzę do kościoła, poznaję nowych ludzi, czytam Pismo Święte, korzystam z sakramentu pokuty i pojednania, modlę się. To wszystko jest dla Boga, a co ja z tego mam? Przecież nawet nie mogę dać nikomu świadectwa, ponieważ ani nie odzyskałem wzroku jak ślepiec, ani nie odzyskałem władzy w nogach jak paralityk. Żadnego spektakularnego cudu. Ja się tyle czasu staram, czasami w nocy zasypiam na modlitwach i cóż z tego. Ciągle tylko słyszę "bądź wdzięczny, bądź wdzięczny", ale za co?".
Rozważał tak te słowa aż do pewnego momentu.
Była Msza Święta niedzielna. Młody mężczyzna przyjął Pana Jezusa do serca i w skupieniu pozostawał w dziękczynieniu. Nagle usłyszał głos: „ Synu mój masz Mnie w swoim sercu, cóż więcej mogłem dla Ciebie uczynić?", a oczy jego zaszkliły się.  W tym samym czasie kapłan wyrecytował słowa modlitwy po komunii, wśród których padły słowa: „ ten dar Jego niewysłowionej miłości". W odpowiedzi na usłyszane słowa rzekł w sercu: „ Boże mój, jakim ja jestem głupcem. Oto obdarzyłeś mnie łaską uczestnictwa w Największym z Cudów, w Najświętszej Eucharystii, w Cudzie nad Cudami, a moje serce okazało się być niewdzięczne.  Obdarzyłeś mnie tyloma darami i łaskami, o które nigdy nie prosiłem a z moich ust z trudem padało słowo "dziękuję".  Wybacz mi Panie i bądź miłościw mnie grzesznemu"
To wydarzenie dało mężczyźnie do zrozumienia jak istotne jest ciągłe dziękczynienie. To wszystko, co otrzymujemy od Pana nie jest dla Niego, lecz dla nas samych, abyśmy mogli zostać Zbawieni. Pan Bóg nie potrzebuje naszych modlitw ani naszych ofiar, ale jak sam powiedział "miłości pragnę". Gdzie bardziej nauczymy się kochać jak nie na Eucharystii? Gdzie znajdziemy najdoskonalszą definicję Miłości jak nie na Golgocie?
Święty Paweł zwraca się do każdego z nas: " Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał to, czemu się chełpisz tak jakbyś nie otrzymał?"(1Kor 4, 7).
Nigdy nie zapominajmy okazywać wdzięczności Panu Bogu, bo wdzięczność buduje pokorę i chroni nas przed pychą. Powtarzając za św. Bonawenturą „Nie ma niczego, co czyniłoby tak godnym człowieka Bożych darów, jak ustawiczne okazywanie wdzięczności Bogu za otrzymane dary."


Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus!

poniedziałek, 27 lipca 2015

Służba


Człowiek wypełniając swoje powołanie powinien uczyć się służyć. Matka swoim macierzyństwem służy dziecku wychowując je, aż osiągnie samodzielność.  Nie skupia się na sobie, rezygnuje z wielu rzeczy, ale spełnia się, oddając cząstkę siebie dla tej nowej istotki zesłanej przez Pana dla rodziców. Tak samo kapłani, przyjmując święcenia oddają się całkowicie wiernym, aby jak dobrzy pasterze, prowadzić nas ku świętości. Pozwolę sobie używać stwierdzenia, które jest mi bliskie, nazywając swojego kierownika duchownego Ojcem. Tak jak tato prowadzi mnie przez życie, lecz nie przeciera mi szlaków ziemskich, ale pomaga iść duchową ścieżką do nieba. Są zawsze dla nas dostępni, zawsze można zadzwonić po pomoc, wsparcie, modlitwę czy rozmowę. Po kojące błogosławieństwo czy matczyny uścisk. Sama obecność bliskiej osoby jest ogromnym darem, nie trzeba nic mówić tylko być.
W związku z tym, otrzymując tak wiele czy nie powinniśmy sami ofiarowywać się innym ludziom? Nawiązując do słów homilii z dzisiejszej Mszy Świętej przykład służenia bierzemy od Św. Krzysztofa. Silnego chłopa. Szukał Boga, któremu będzie mógł służyć. I znalazł właśnie wtedy, kiedy oddal się pokornej służbie. Owa historia pięknie opisana pod linkiem: http://www.kbroszko.dominikanie.pl/k.htm
„Panu Bogu swemu będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Łk 4,8)
Jeżeli Bóg wymaga od nas służby, to robi to dlatego, że będąc dobry i miłosierny, pragnie udzielać swoich dobrodziejstw tym, którzy trwają w Jego służbie. Chwałą człowieka jest trwanie w Bożej służbie – mówił Św. Ireneusz.
Wyraz ‘sługa’ - servus w starożytności nie oznaczał nic innego, jak niewolnika, bo wtedy nie było jeszcze sług w dzisiejszym rozumieniu, a panów obsługiwali tylko niewolnicy lub wyzwoleni.
Nic jak niewola bardziej na świecie ludzi ze sobą nie łączy, nic bardziej nie sprawia, że jeden człowiek pełniejszą staje się własnością drugiego. Chrześcijanin nie zna też innego sposobu, by stać się zupełniejszą własnością Jezusa Chrystusa i Jego Najświętszej Matki, nad niewolę dobrowolną. Niewola dobrowolna jest najdoskonalsza i przynosi najwięcej chwały Bogu, który patrzy w serce (1 Sm 16, 7), prosi o serce (Prz 23, 26) i nazywa się Bogiem serca (Ps 73, 26), czyli miłującej Go woli. Przez dobrowolną bowiem niewolę przenosi człowiek Boga i Jego służbę ponad wszystko, choćby nawet prawem natury nie był do tego zobowiązany.
Przykład dał nam sam Jezus Chrystus, który z miłości ku nam „przyjął postać sługi” (Flp 2, 7), a potem Matka Najświętsza, która się nazwała służebnicą i niewolnicą Pańską      (Łk 1, 38).
Apostoł Paweł z dumą określa się jako servus Christi - sługa Chrystusa (Rz 1, 1). W Piśmie Świętym chrześcijanie niejednokrotnie nazywani są servi Christi - sługami Chrystusowymi     (2 Tm 2, 24). Katechizm Soboru Trydenckiego, nie chcąc pozostawić najmniejszej wątpliwości, że jesteśmy niewolnikami Jezusa Chrystusa, posługuje się wyrazem wykluczającym wszelką dwuznaczność i nazywa nas mancipia Christi - niewolnikami Jezusa Chrystusa.
Twierdzę, zatem, iż musimy należeć do Jezusa Chrystusa i Jemu służyć, nie tylko, jako słudzy lub najemnicy, lecz jako niewolnicy miłości, którzy oddają się Mu i poświęcają z wielkiej a serdecznej miłości, by służyć Mu, jako niewolnicy – dla samego zaszczytu, że do Niego należą. Przed Chrztem św. byliśmy niewolnikami diabła. Chrzest św. uczynił nas niewolnikami Jezusa Chrystusa(Rz 6, 22). Chrześcijanie więc koniecznie pozostają: albo niewolnikami diabła, albo niewolnikami Jezusa Chrystusa.”
Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort
„Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”

sobota, 25 lipca 2015

Powołanie


W życiu każdego człowieka pojawia się moment, w którym zadaje sobie pytanie: "Co jest dla mnie najważniejsze?". To pytanie najczęściej rozpoczyna etap rozeznawania powołania.
Czym jest powołanie? Powołanie to zaproszenie od Jezusa do pójścia za Nim wysłane kurierem z potwierdzeniem odbioru.  Kurierem jest oczywiście Duch Święty, który przychodząc z ogromem Bożej miłości pragnie wlać w nasze serca pełnię dojrzałości chrześcijańskiej, czego skutkiem jest padające z naszych ust "Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham". Pan Jezus nigdy nie wejdzie w nasze życie bez pozwolenia, dlatego tak ważne jest, aby umieć odpowiedzieć na powołanie.
Gedeon, był człowiekiem, który tę sztukę opanował do perfekcji. Cała jego historia została opisana w księdze sędziów w rozdziałach od szóstego do ósmego, dlatego tylko pokrótce przedstawimy jego osobę.
Żył w czasach ucisku Izraelitów przez Madianitów, którzy to wpędzali naród w nędzę. Wywodził się z najbiedniejszego rodu w pokoleniu Manassesa i był ostatni w domu ojca swego Joasza - nie miał żadnej władzy. Ogólnie rzecz biorąc, jak na tamte czasy był nic nieznaczącym żołnierzem.
Pewnego razu, podczas ukrywania zboża przed najeźdźcami ukazał mu się Anioł Pana, który rzekł: "«Pan jest z tobą - rzekł mu - dzielny wojowniku!»" Gedeon zmieszał się na te słowa, które uznał za ironię.  Odpowiedział więc Aniołowi pytaniem, które dziś dość często pada również z naszych ust, kiedy życie nas doświadcza.  «Wybacz, panie mój! Jeżeli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam ojcowie nasi, mówiąc: "Czyż Pan nie wywiódł nas z Egiptu?" A oto teraz Pan nas opuścił i oddał nas w ręce Madianitów»."(Sdz 6, 13)  Pan Bóg, słysząc to, nie obraża się, lecz za każdym razem umacnia nas mówiąc: «Idź z tą siłą, jaką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki Madianitów. Czyż nie Ja ciebie posyłam?»"
Dla Boga nie jest istotne czy jesteś biedny czy bogaty, mądry czy głupi, wyskoki czy niski, piękny czy brzydki. Zawsze jesteś powołany do bycia Świętym, do wybawienia się z sideł grzechu i wszelkich nałogów. Jeżeli dalej będą Cię męczyły wątpliwości, zwróć się do Pana i oddaj Mu to wszystko. Wtedy On po raz kolejny umocni Cię słowami "«Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów jak jednego męża»".(Sdz 6, 16)
Myślisz o narzeczeństwie, później małżeństwie i założeniu rodziny? Czy może jednak drogi Bracie myślałeś o wstąpieniu do seminarium?  Jak to rozeznać?
Spójrzmy dalej na Gedeona, który jest mistrzem w rozeznawaniu Woli Bożej. Nie dość, że zobaczył Anioła Pana twarzą w twarz, to Bóg go nieustannie zapewnia: «Pokój z tobą! Nie bój się niczego! Nie umrzesz».”(Sdz 6, 23) Jednakże dla niego są to niewystarczające znaki bożej obecności. Gedeon stosuje sposób na sprawdzenie czy jego powołanie rzeczywiście pochodzi od Boga. Co więc robi?
Rzekł więc Gedeon do Boga: «Jeżeli naprawdę chcesz przeze mnie wybawić Izraela, jak to powiedziałeś, pozwól, że położę runo wełny na klepisku; jeżeli rosa spadnie tylko na runo, a cała ziemia dokoła będzie sucha, będę wiedział, że wybawisz Izraela przeze mnie, jak powiedziałeś». Tak uczynił. Kiedy rano wstał i ścisnął wilgotne runo, wycisnął z runa pełną czaszę wody. I rzekł Gedeon do Boga: «Nie gniewaj się na mnie, jeżeli przemówię jeszcze raz do ciebie. Pozwól, że jeszcze raz powtórzę doświadczenie z runem: niech rano będzie suche tylko samo runo, a niech na ziemi dokoła będzie rosa». I Bóg sprawił to tej nocy: samo runo pozostało suche, a na ziemi była rosa.” 
(Sdz 6, 36-40)
W starożytności podczas stawiania wyroczni zadawano bóstwu pytanie typu „tak-nie”, a następnie wykorzystywano jakiś mechanizm dający dwa wyniki, by mogło udzielić na nie odpowiedzi. Gedeon wykorzystał w tym celu proces naturalny. Mechanizm uzyskania wyroczni opierał się na tym, co w normalnych okolicznościach stałoby się z owczym runem, gdyby pozostawiono je przez noc na klepisku. Ponieważ runo jest miękkie i chłonne, zaś powierzchnię klepiska tworzy ubita ziemia lub skala, można było oczekiwać, że runo będzie wilgotne, zaś powierzchnia wokół niego sucha. Taki byłby wynik naturalnego procesu. Zostałby on też odczytany jako twierdząca odpowiedź wyroczni. Gedeon został już wcześniej powiadomiony przez anioła o zamiarze Pana. Teraz stwarza Bogu okazję do poinformowania, czy nie zmienił planów. Kiedy wydarzenia pierwszej nocy okazują się zgodne z oczekiwaniami, Gedeon zaczyna się zastanawiać, czy to „milczenie” nie oznacza, że Pan Bóg nie zwrócił na niego uwagi. Dlatego odwraca znaczenie znaków, czyniąc zjawisko przeciwne do naturalnego - suche runo i wilgotne podłoże - odpowiedzią twierdzącą. Pan Bóg zmienił nawet naturalny porządek zjawisk naturalnych, aby tylko umocnić Gedeona.  
Bóg nie obraża się na nas, kiedy Jego znaków nie dostrzegamy lub uznajemy je za niewystarczające, pod warunkiem, że ich ciągle szukamy. Realizując powołanie Pan Bóg nigdy nas nie opuszcza. Nie ma się co trwożyć a jedynie ufać Stwórcy, że plan przez Niego przygotowany jest planem doskonałym, wiecznym i nie wymagającym poprawek. Warto zwrócić uwagę, że w dzisiejszym otaczającym nas świecie Bóg o wiele bardziej intensywnie wzywa nas do pójścia za nim. Tylko to, czy chcemy słyszeć Jego głos, zależy od nas samych.
Gedeon odpowiedział na głos Pana Boga, a Ty?

Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus!