Człowiek wypełniając swoje powołanie powinien uczyć
się służyć. Matka swoim macierzyństwem służy dziecku wychowując je, aż osiągnie
samodzielność. Nie skupia się na sobie,
rezygnuje z wielu rzeczy, ale spełnia się, oddając cząstkę siebie dla tej nowej
istotki zesłanej przez Pana dla rodziców. Tak samo kapłani, przyjmując
święcenia oddają się całkowicie wiernym, aby jak dobrzy pasterze, prowadzić nas
ku świętości. Pozwolę sobie używać stwierdzenia, które jest mi bliskie,
nazywając swojego kierownika duchownego Ojcem. Tak jak tato prowadzi mnie przez
życie, lecz nie przeciera mi szlaków ziemskich, ale pomaga iść duchową ścieżką
do nieba. Są zawsze dla nas dostępni, zawsze można zadzwonić po pomoc,
wsparcie, modlitwę czy rozmowę. Po kojące błogosławieństwo czy matczyny uścisk.
Sama obecność bliskiej osoby jest ogromnym darem, nie trzeba nic mówić tylko
być.
W związku z
tym, otrzymując tak wiele czy nie powinniśmy sami ofiarowywać się innym ludziom?
Nawiązując do słów homilii z dzisiejszej Mszy Świętej przykład służenia bierzemy
od Św. Krzysztofa. Silnego chłopa. Szukał Boga, któremu będzie mógł służyć. I
znalazł właśnie wtedy, kiedy oddal się pokornej służbie. Owa historia pięknie opisana pod linkiem: http://www.kbroszko.dominikanie.pl/k.htm
„Panu Bogu swemu będziesz oddawał
pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Łk 4,8)
Jeżeli Bóg wymaga od nas służby, to robi to
dlatego, że będąc dobry i miłosierny, pragnie udzielać swoich dobrodziejstw
tym, którzy trwają w Jego służbie. Chwałą człowieka jest trwanie w Bożej
służbie – mówił Św. Ireneusz.
Wyraz ‘sługa’ - servus w starożytności nie oznaczał
nic innego, jak niewolnika, bo wtedy nie było jeszcze sług w dzisiejszym
rozumieniu, a panów obsługiwali tylko niewolnicy lub wyzwoleni.
Nic jak niewola bardziej na świecie ludzi ze sobą
nie łączy, nic bardziej nie sprawia, że jeden człowiek pełniejszą staje się
własnością drugiego. Chrześcijanin nie zna też innego sposobu, by stać się
zupełniejszą własnością Jezusa Chrystusa i Jego Najświętszej Matki, nad niewolę
dobrowolną. Niewola dobrowolna jest najdoskonalsza i przynosi najwięcej chwały
Bogu, który patrzy w serce (1 Sm 16, 7), prosi o serce (Prz 23, 26) i nazywa
się Bogiem serca (Ps 73, 26), czyli miłującej Go woli. Przez dobrowolną bowiem
niewolę przenosi człowiek Boga i Jego służbę ponad wszystko, choćby nawet
prawem natury nie był do tego zobowiązany.
Przykład dał nam sam Jezus Chrystus, który z
miłości ku nam „przyjął postać sługi” (Flp 2, 7), a potem Matka Najświętsza,
która się nazwała służebnicą i niewolnicą Pańską (Łk 1, 38).
Apostoł Paweł z dumą określa się jako servus Christi - sługa Chrystusa
(Rz 1, 1). W Piśmie Świętym chrześcijanie niejednokrotnie nazywani są servi
Christi - sługami Chrystusowymi (2 Tm
2, 24). Katechizm Soboru Trydenckiego, nie chcąc pozostawić najmniejszej
wątpliwości, że jesteśmy niewolnikami Jezusa Chrystusa, posługuje się wyrazem
wykluczającym wszelką dwuznaczność i nazywa nas mancipia Christi - niewolnikami
Jezusa Chrystusa.
Twierdzę, zatem, iż musimy należeć do Jezusa
Chrystusa i Jemu służyć, nie tylko, jako słudzy lub najemnicy, lecz jako
niewolnicy miłości, którzy oddają się Mu i poświęcają z wielkiej a serdecznej
miłości, by służyć Mu, jako niewolnicy – dla samego zaszczytu, że do Niego
należą. Przed Chrztem św. byliśmy niewolnikami diabła. Chrzest św. uczynił nas
niewolnikami Jezusa Chrystusa(Rz 6, 22). Chrześcijanie więc koniecznie
pozostają: albo niewolnikami diabła, albo niewolnikami Jezusa Chrystusa.”
Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort
„Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”
„Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz